Sierra de las Nieves
Sierra de las Nieves – klejnot gór Andaluzji
Sierra de las Nieves to szczególne dla mnie miejsce, choć… po raz pierwszy pojechałam tam do pracy! Tak właśnie, ale o tym później.
Według Google Maps z lotniska w Maladze jedzie się tam godzinę – mnie zajęło półtorej. Bo tak, boję się prowadzić szybko po górskich zakrętach. Ale może to i lepiej – od samego początku miałam więcej czasu na podziwianie widoków! Yunquera, miasteczko na skraju parku, urzeka jeszcze zanim do niego dojedziesz.
Jeśli szukasz miejsca, które łączy spektakularne krajobrazy, dziką przyrodę i święty spokój z dala od plażowego tłumu – Parque Nacional Sierra de las Nieves w prowincji Malagi to strzał w dziesiątkę.
Hiszpania, jakiej nie znasz
Zamiast palm i drinków z parasolką – wapienne szczyty, strome ścieżki, ukryte jaskinie i lasy pełne pinsapo – czyli jodły hiszpańskiej. Tego drzewa nie znajdziesz nigdzie indziej w Europie.
Góry Śniegu bez śniegu?
Nazwa Sierra de las Nieves znaczy dosłownie „Góry Śniegu”. Śnieg rzeczywiście tu bywa – zimą – ale to nie on robi moim zdaniem największe wrażenie. Najwyższy szczyt, La Torrecilla (1919 m), to świetna trasa na jednodniową wyprawę. Z góry widziałam nie tylko Marbellę i morze, ale też Rondę – choć podobno można dostrzec przy dobrej widoczności również Gibraltar i Maroko.
Szlaki są dobrze oznaczone, ale bywa ostro – kamiennie i nierzadko strome podejścia. Wiosną i jesienią jest idealnie: chłodniej, zielono, bez upałów.

Zwierzęta i pasterze

To miejsce nie tylko dla piechurów. Można tu spotkać sokoły, myszołowy, jastrzębie, puszczyki, muflony, kozice, oraz liczne jaszczurki. Żbik jest kolejnym gatunkiem występującym w Sierra de las Nieves i objętym programami ochrony. Żyje tu również 16 z 31 gatunków nietoperzy (murciélagos) występujących na Półwyspie Iberyjskim. Ja za to częściej trafiam na owce i pasterzy. Trochę jakby człowiek wszedł do bajki.
Pinsapo, czyli codzienny temat w naszym domu
Pinsapo – główny bohater flory – to temat, który znam już od podszewki. Mi novio, Aarón, pisze doktorat właśnie o tym drzewie. Mówi o nim częściej niż ja o kawie. A po raz pierwszy zobaczyłam to drzewo pracując – mierząc wysokość i grubość pni, do badań naukowych. Pinsapo to gatunek endemiczny, relikt epoki lodowcowej, obecnie pod ścisłą ochroną. A przy tym wygląda trochę jak jodła z filmu fantasy. Idąc przez taki las, można odnieść wrażenie, że zaraz zza pnia wyjdzie elf. Albo przynajmniej lis.

To miejsce się nie nudzi
Byliśmy tam już wiele razy – i zawsze wyglądało inaczej. Każdy szlak ma swój klimat, swoją opowieść. W okolicznych pueblos, jak Tolox, Yunquera czy El Burgo, znajdziesz casas rurales, czyli domki do spania oraz górskie knajpki, gdzie można dobrze zjeść. A nawet bardzo dobrze. Duże porcje, ceny mniejsze niż na wybrzeżu, smaki proste i pyszne – mięsa (carne), warzywa (verduras), lokalne sery (quesos locales), świeży chleb (pan) i obowiązkowe słodkości (dulces). Jedyny warunek? Trzeba znać choć trochę hiszpański – angielski nie zawsze tam dociera 🙂
Co zabrać? (lista od osoby, która raz zapomniała polara)

– porządne buty trekkingowe (botas de montaña)
– czapkę i krem z filtrem (gorra y crema solar)
– dużo wody (serio – więcej niż myślisz) (muuuuucha agua)
– polar lub bluzę – na szczytach wieje! (sudadera)
– mapę albo offline’ową apkę, bo zasięg potrafi zniknąć w sekundę (mapa)
– gotówkę, na wszelki wypadek (efectivo)
– i przede wszystkim: cierpliwość, czas i otwartą głowę
Niektóre części parku to rezerwaty ścisłe, więc warto szanować oznaczenia i nie zbaczać ze szlaków.
Na szlaku w Sierra de las Nieves rzadko kiedy kogoś spotkasz, ale jeśli już się z kimś miniesz, powiedz – ¡Hola! lub ¡Buenas!
Sierra de las Nieves – wracam tam, gdy chcę złapać oddech
To miejsce, które zachwyca swoją dzikością, spokojem i jakimś pierwotnym rytmem. Idealne, jeśli masz dość betonu, korków i telefonów. Tam czas płynie inaczej. I za każdym razem przypomina mi, po co naprawdę żyję.
